Produkty przemysłu farmaceutycznego w przestępczości zorganizowanej
(11.05.2017)
Już w 2006 r. pisałem na łamach "Policji - kwartalnika kadry kierowniczej Policji" - m.in. o "tabletkach gwałtu" i innych niebezpieczeństwach związanych z tzw. dopalaczami, suplementami diety i innymi wyrobami farmaceutycznymi!! 11 lat temu!!!
W
kwietniu 2004 r. funkcjonariusze Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej
Przestępczości Narkotykowej Zarządu w Warszawie CBŚ zatrzymali na
terenie jednego z laboratoriów należących do tamtejszej Akademii
Medycznej zatrudnionego w nim analityka, który nielegalnie wytwarzał tam
tabletki viagry. Na miejscu zabezpieczono m.in. specjalistyczną
aparaturę, różne środki i substancje chemiczne oraz ok. 2 kilogramów
gotowego produktu w postaci pigułek. Po ich zbadaniu przez specjalistów z
firmy farmaceutycznej Pfaizer — właściciela patentu — okazało się, że
są one doskonałej jakości i praktycznie niczym nie różnią się od
produktu oryginalnego. Zatrzymany analityk działał na zlecenie grupy
przestępczej, która specjalizowała się w dystrybucji różnego rodzaju
środków wspomagających potencję. Najczęściej sprzedawano je za
pośrednictwem Internetu i ogłoszeń w czasopismach erotycznych, jak
również sex-shopów. Kilka miesięcy później ci sami funkcjonariusze
zatrzymali w centrum Warszawy obywatela Białorusi, który w kole
zapasowym swojego samochodu przemycił do Polski ok. 50 tysięcy sztuk
tzw. tabletek gwałtu; w styczniu 2005 r. zaś mieszkańca Warszawy, który
przewoził w reklamówce ok. 10 tysięcy sztuk takich tabletek. Eksperci z
CLK stwierdzili, że zawierają one znaczne ilości substancji
psychotropowej — nitrazepamu — i są podróbką znanego leku produkowanego
przez szwajcarską firmę La Roche-Hoffman o nazwie rohypnol, który jest
niezwykle popularny w Skandynawii. Sprzedawany tam nielegalnie osiąga
bardzo wysokie ceny — ok. 2–5 euro za sztukę. Środek ten na polskim
rynku był praktycznie nieznany, nieliczne zatrzymane przez policję
tabletki gwałtu to tzw. GHB, zawierające substancję o nazwie
gamma-hydroksymaślan. Pierwszy z zatrzymanych był tylko kurierem, drugi
zaś okazał się organizatorem przemytu z ramienia jednej z największych
grup przestępczych w kraju. Mniej więcej w tym samym czasie, w trakcie
przeszukania mieszkania jednego z „żołnierzy” innej znanej warszawskiej
grupy, ujawniono kilka tysięcy opakowań zawierających różnorodne sterydy
i anaboliki. Wśród nich przeważały środki najczęściej zażywane przez
bywalców siłowni oraz osoby uprawiające dyscypliny siłowe. W większości
zostały one wyprodukowane na terenie Rosji i byłych republik sowieckich
oraz Azji Południowo-Wschodniej (Chiny, Wietnam), a następnie przemycone
do naszego kraju. Podobna sytuacja miała miejsce w jednym z miast
wojewódzkich, gdzie policjanci ujawnili w trakcie przeszukania nieznaną
im dotychczas postać narkotyku służącego młodzieży do wprowadzania się w
swoiste oszołomienie i stany omamowe. Po badaniach okazało się, że jest
to lek stosowany dość powszechnie w weterynarii. Wszystkie te zdarzenia
łączy jedno — nielegalne (często przestępne) wprowadzanie do obrotu
leków pochodzących z różnych źródeł, najczęściej z przemytu.
Wydawałoby się, że — na tle innych form przestępczości (tym bardziej
zorganizowanej) — jest to problem drugorzędny, niewart większego
zainteresowania. Nic bardziej mylnego. Polska pod względem konsumpcji
lekarstw zajmuje czołowe miejsce, tuż za Stanami Zjednoczonymi i
Francją, a jej poziom utrzymuje stałą tendencję wzrostową. Nasz rynek
leków jest zasilany kilkoma miliardami dolarów rocznie, przy czym ich
ceny należą do najwyższych na świecie. To powoduje, że wiele osób nie
stać na realizację recept, nie mówiąc już o zakupie wyspecjalizowanych
leków np.: onkologicznych. Równolegle rozwija się rynek
parafarmaceutyków, wspierany przez wszechobecną reklamę i lekarzy
współpracujących z poszczególnymi producentami. W tym wypadku wzrost
mierzony jest w dziesiątkach procent rocznie. W efekcie pojawia się
zainteresowanie nie tylko wypróbowanymi środkami po okazyjnej cenie, ale
również wszelkiego rodzaju nowinkami i „cudownymi” preparatami.
Przykładem niech będzie tutaj opisany wcześniej przypadek z produkcją
viagry, uważaną za antidotum na wszelkie „męskie” problemy. Za
praktycznie równy oryginałowi produkt przestępcy żądali dwukrotnie
niższej niż rynkowa ceny, zarabiając przy tym krocie, gdyż koszty
produkcji to ok. 8–10% ceny ostatecznej. Odpadają przy tym koszty
promocji, utrzymywania ekskluzywnych biur i siedzib, rzeszy
przedstawicieli handlowych oraz „ukrytych” łapówek dla lekarzy w postaci
tzw. gratisów lub promocji. Nie narzekano więc na brak zamówień.
Również w wypadku rohypnolu jego cena była konkurencyjna, mimo że doszły
koszty przemytu z Indii (bo tam wyżej opisana partia została
wyprodukowana) do Europy, następnie drogą morską do Hamburga, skąd towar
trafił pod Budapeszt, dalej na Ukrainę do Iwano-Frankowska, a następnie
przez Białoruś do Polski.
Jacek Wrona | tel. 502 731 574 | tel. 509 626 374 | e-mail:
Wykorzystywanie tekstów oraz materiałów graficznych zawartych na stronie surowo wzbronione.
Copyright © 2008-2024 Narkoslang.pl